Pomysł na poniższy koktajl podsunęła mi Akatka w ramach organizowanego niedawno na mym blogu konkursu. Nie rozumiem czemu nazwała je „Różowe co nieco”, bo jego kolor wskazywałby raczej na nazwę „Słoneczne co nieco”. Ale to tylko drobny szczegół, który przepada w otchłani zapomnienia już po pierwszym łyku.
Dodatkowym jego atutem jest niezwykła łatwość przyrządzenia – to tylko kilka minut!

Dodatkowym jego atutem jest niezwykła łatwość przyrządzenia – to tylko kilka minut!
Przepis na brzoskwiniowe co nieco
Przygotowanie: 10 min
Czas całkowity: 10 min
Ilość porcji: 4
Składniki:
- 6-8 brzoskwiń (bez skóry, mogą być z puszki)
- 1 butelka wina musującego
Przygotowanie:
Brzoskwinie miksujemy blenderem. Jeśli zależy nam na aksamitnej konsystencji sugeruję dodatkowo przetrzeć je przez sito.
Mus przekładamy do wysokich kieliszków wypełniając 1/3 objętości i powoli zalewamy zmrożonym winem (powinno być bardzo zimne bo w połączeniu z brzoskwiniami szybko się ogrzeje).
Mieszamy delikatnie i serwujemy.
Smacznego!
Jeden z moich ulubionych cocktail’i ;) w oryginale nazywa się Belini
No Billinim to nazwać go nie mogę – prawdziwy koktajl Bellini kupimy tylko w Wenecji na placu Świętego Marka w restauracji „Harry’s Bar”, a przygotowuje się go z miąższu białych brzoskwiń i lodowatego posecco – mam nadzieję, że kiedyś dane mi będzie spróbować oryginału…
Pozdrawiam!
ile cocktaili tyle historii ;) to samo można powiedzieć o Cuba Libre, które podobno oryginalnie zostało wykonane na Bacardi Oro (Bacardi Gold) lub o Mojito o które marka Bacardi i Havana Club kłuci się do dziś. Śwait cocktail’i jest pełen mitów i sporów ;)
W sumie masz rację, ale akurat Bellini jest udokumentowany – drinka tego stworzył Giuseppe Cipriani we wspomnianej restauracji Harry’s Bar z okazji otwarcia wystawy dzieł malarza Giovanniego Bellini. To właśnie jego malarstwem, a w szczególności kolorami przez niego używanymi kierował się Cipriani dobierając składniki i końcowy wygląd koktajlu.
Choć jak sam piszesz – ile koktajli tyle historii – alkohol sprzyja ich tworzeniu :-)))
Kuba świetny pomysł na przedwiośnie:) Ja robię latem takie ” co nieco” z truskawkami.
Też robiłem z truskawkami, ale pamiętam, że mi zdjęcia nie wyszły i ostatecznie przepis nie zawitał na blogu. Mam nadzieję, że w tym roku się uda :)
Poprosimy! :)
Słyszałam o tej pyszności. Brzoskwinki mam, teraz tylko winko kupić i też mogę się degustować. A wygląda rewelacyjnie :)
Wow co za kolor :) smakowicie się prezentuje :)
Cudowny kolor i smak tez napewno:)
O,jakie fajne! To ja poproszę ociupinkę :)
Uuuuuuuuu :)
uba nawet nie zauważyłam, że się wyniosłeś z blogspota!!
Musisz mi zdradzić jak to się robi :D
Hej!
Nazywam różowe ze względu na dodane różowe prosecco :P, dodatkowo podkreślone białymi brzoskwiniami. Tych nie ma jednak chyba w Polsce, a przynajmniej nie znalazłam. Zatem w zestawie: wino różowe musujące plus np. świeże brzoskwinki to kolor już jest inny. Ale.. za różnica? Ważne, że uderza do głowy ;) no i, że jest dobre :D
Pozdrawiam i cieszę sie=ę bardzo!
Agata
No tak, o różowym winie nie pomyślałem :-) niemniej jednak przepis pyszny! Pozdrawiam!
uzależniający kolor.
jak jest kolorowo to od razu musi być pysznie, prawda? :)
W pełni się zgadzam ;-)
O, to takie co nieco z procentowymi bąbelkami! :)