Całkiem niedawno wpadł mi w ręce ciekawy poradnik „Eko sztuczki”, który jak się łatwo domyślić dotyczy ekologicznego stylu życia. Wielu osobom ekolodzy kojarzą się z ekstremalnymi typami, którzy przywiązują się do drzew, polewają farbami kobiety w futrach lub uwalniają myszy z laboratoriów, a to sprawia, że gdy słyszą słowo „ekologia”, uciekają gdzie pieprz rośnie. I właśnie do takich osób skierowana jest ta książeczka (czy plik PDF wypada nazywać książeczką?), która w sposób atrakcyjny i przystępny
tłumaczy DLACZEGO, a przede wszystkim JAK żyć w zgodzie z naturą. Okazuje się, że stosowanie tych porad przynosi korzyść nie tylko środowisku, ale i domowemu budżetowi. Znajdziemy tam szereg porad dotyczących sprzątania, prania, a także robienia zakupów, przechowywania żywności i gotowania.
Co znaczy gotowanie w duchu ekologii? To nie tylko kupowanie produktów ze znaczkiem BIO, gdzie często znaczną część ceny stanowi właśnie ta naklejka. To rozsądne wykorzystywanie energii oraz optymalne planowanie posiłków, tak aby nie marnować żywności.
Ja co jakiś czas przygotowuję zapiekankę-śmieciówkę, do której wykorzystuje wszystko, co akurat wpada mi w ręce, a czego termin spożycia minął (nie bójmy się groszku konserwowego, którego termin zdatności minął tydzień temu – prawdopodobnie nie ulegniemy śmiertelnemu zatruciu) lub mija lada chwila. Do tego trochę czerstwego chleba, mleko, jajko i już! Główna zaleta jest taka, że możemy skomponować ją dokładnie według własnego gustu – może być na ostro, na słono lub na słodko – jak kto lubi, i co kto ma w lodówce.

Co znaczy gotowanie w duchu ekologii? To nie tylko kupowanie produktów ze znaczkiem BIO, gdzie często znaczną część ceny stanowi właśnie ta naklejka. To rozsądne wykorzystywanie energii oraz optymalne planowanie posiłków, tak aby nie marnować żywności.
Ja co jakiś czas przygotowuję zapiekankę-śmieciówkę, do której wykorzystuje wszystko, co akurat wpada mi w ręce, a czego termin spożycia minął (nie bójmy się groszku konserwowego, którego termin zdatności minął tydzień temu – prawdopodobnie nie ulegniemy śmiertelnemu zatruciu) lub mija lada chwila. Do tego trochę czerstwego chleba, mleko, jajko i już! Główna zaleta jest taka, że możemy skomponować ją dokładnie według własnego gustu – może być na ostro, na słono lub na słodko – jak kto lubi, i co kto ma w lodówce.
Składniki:
– kilka grubych kromek czerstwego pieczywa
– szklanka mleka
– 1 jajko
– dowolne składniki, które akurat mamy (ja do powyższej zapiekanki użyłem puszki groszku, 3 parówek, kilku plastrów szynki pokrojonych w kawałki, zeszklonej cebuli, garści startego żółtego sera)
– kilka grubych kromek czerstwego pieczywa
– szklanka mleka
– 1 jajko
– dowolne składniki, które akurat mamy (ja do powyższej zapiekanki użyłem puszki groszku, 3 parówek, kilku plastrów szynki pokrojonych w kawałki, zeszklonej cebuli, garści startego żółtego sera)
Przygotowanie:
Chleb kroimy w dość grubą kostkę i wysmarowanego masłem naczynia żaroodpornego. Do tego samego naczynia wkładamy resztę składników oprócz jajka i mleka.
Jajko mieszamy z mlekiem, doprawiamy do smaku i zalewamy składniki w naczyniu żaroodpornym. Całość delikatnie mieszamy.
Pieczemy około 30 minut w temperaturze 175 st.C, aż masa się zetnie i nieco zarumieni.
Smacznego!
A wspomniany poradnik, znajdziecie TUTAJ.
Doroto, cieszę się :-)
Zapiekanka dodana do akcji
dziękuję
takie sprzątanie lodówki to jednak daje efekty… i to jakie smaczne :)
to jest bardzo dobry pomysl! a jaki smakowity:)
ja tez takie zapiekanki lubie. Pozdrawiam:)
taa, zapiekanka a'la śmietniczek. ile razy to już była… zawsze inna, zawsze smaczna. to właśnie ich urok ;]
Zapiekanki fajna sprawa, mi się czasem zdarza robić naleśniki z tego co zostaje w lodówce, tzn z niczego :)
Uwielbiam takie zapiekanki, za każdym razem inaczej smakują i zawsze są pyszne! Pozdrawiam:)
tak świetny pomysł i bardzo apetyczny efekt
bardzo dobry pomysł z tymi zapiekankami. Gdy M. zauważa, że jest już zbyt wiele w lodówce, zbiera co mu się podoba i też sporządza z tego pyszną zapiekankę :)
u mnie takie zapiekanki również goszczą :)))
to ciekawy sposób na nie wyrzucanie jedzenia do kosza :)
Majko, ustalanie menu na kolejne tydzień to ciekawy pomysł. Muszę spróbować, bo czasem mam wrażenie że moja lodówka to worek bez dna ;)
pozdrawiam serdecznie!
Jakis czas temu zauwazylam, ze marnujemy zbyt duzo jedzenia. Znalazlam na to sposob: ustalam sobie z gory menu na caly tydzien i kupuje tylko to, co bedzie mi potrzebne. Dni mijaja a w lodowce ubywa jedzenia :) To, co zostaje zamrazam. Czesto robie tez wlasnie takie "obiadki" z tego, czego nie da sie zamrozic. Czasami sie smieje, ze w lodowce pod koniec tygodnia jest juz tylko echo :))
A poradnik poczytam sobie w wolnej chwili :)